Dziś opowiem wam o Bogu. Bóg uczynił siebie samego niczym. Ponadto przyjął On naturę niewolnika. A co robi niewolnik? Robi on dwie rzeczy: wykonuje brudną pracę, wykonuje też ciężką pracę.
Nasz Najświętszy Pan, który zawsze był Bogiem, stał się człowiekiem. Oznaczało to, że pozbawił On siebie swojej chwały. Dlaczego przyjął na siebie naszą naturę? Stało się tak, aby nikt nigdy nie mógł powiedzieć, że Bóg nie wie, co to znaczy cierpieć. Ponadto, pokonawszy cierpienie w Zmartwychwstaniu, dał On nam przykład cierpliwości w godzinie próby.
Jesteśmy Bogu winni dług, którego nie możemy spłacić. Nasz Pan przyjął na siebie śmierć jako karę. A w jaki sposób możemy wyjaśnić to, że Niewinność bierze na siebie nasze grzechy?
Weźmy na przykład Drogę Birmańską w czasie II wojny światowej. Wielu Japończyków trzymało więźniów i pod koniec dnia pracy Japończycy zauważyli, że brakuje łopaty. Ogłosili, że jeśli w ciągu pięciu minut łopata nie zostanie zwrócona, dziesięciu mężczyzn zostanie rozstrzelanych.
Po upływie trzech minut nikt wciąż nie przyznawał się do winy.
Wtedy z szeregu wystąpił pewien człowiek i został pobity na śmierć. Gdy wrócili do obozu, znaleźli wszystkie łopaty. Ów więzień, niewinny człowiek, wziął winę na siebie. Wziął on na siebie oskarżenie o kradzież, jak gdyby był jej winien, aby ocalić innych.
Właśnie to uczynił nasz Najświętszy Pan na Krzyżu. Dlatego właśnie Krzyż jest tak ważny w naszym życiu.
Bardzo często musimy brać na siebie winę innych. Do każdej duszy na świecie przyczepiona jest metka z ceną. Niektóre dusze są tanie, inne są bardzo kosztowne. Ponadto musimy znosić ich ciężar, modlić się za nie i poświęcać się za nie.
Pamiętam, jak kiedyś słuchałem spowiedzi w wigilię pierwszego piątku miesiąca. W konfesjonale uklękła młoda kobieta i powiedziała.
„Nie chcę przystąpić do spowiedzi. Chcę tylko zabić czas.”
Spytałem: „Jak dużo czasu pragniesz zabić?”
„Około pięciu minut”
„Kogo chcesz oszukać oprócz Pana Boga?
“Moją matkę. Myśli, że poszłam do spowiedzi.”
“Boisz się?”
“Tak” – odpowiedziała.
„Mógłbym cię wyspowiadać, gdybym zobaczył twoją twarz”.
„Taki jesteś mądry?” – spytała.
Odsunąłem kratkę, która nas oddzielała od siebie, zapaliłem światło i spojrzałem na dziewczynę.
“Jesteś prostytutką.”
“Zgadza się, to jest moje życie, lecz to nie wszystko. Jest coś jeszcze, coś o wiele bardziej poważnego.”
Prosiłem i błagałem ją, aby wyznała swoje grzechy, lecz bez skutku. Poprosiłem ją, aby wstała i uklękła przy balaskach na kilka minut. Powiedziała: „Zastanowię się nad tym.”
Spotkałem ją na progu kościoła i poprosiłem ją raz jeszcze. Odpowiedziała: „Za pół godziny powiem księdzu, o co chodzi, a potem sobie pójdę.”
Po pół godzinie powiedziała mi, co to było.
„Zawarłam pakt z diabłem. Jestem śmiertelnie przerażona.” Potem uciekła.
Tamtego wieczora słuchałem spowiedzi i prosiłem każdego penitenta, aby odmówił różaniec w intencji nawrócenia pewnego grzesznika. Jeden z penitentów odmówił. Zastanawiające jest, jak można odmówić takiej prośbie. Gdy skończyłem słuchać spowiedzi, była godzina dziewiąta wieczorem. Ukląkłem przy balaskach i modliłem się za tę dziewczynę. Godzina dziewiąta, dziesiąta, jedenasta, północ. Wtedy usłyszałem, jak drzwi kościoła się otwierają.
Była to owa dziewczyna. Wróciłem do konfesjonału. Wówczas ona przystąpiła do spowiedzi.
Był to przykład przeniesienia czyjejś winy na inne osoby. Dlatego tak ważna jest modlitwa i ofiarowanie się za innych, szczególnie dla tych, którzy upadli moralnie i duchowo.
Podobnie jak chmury przechwytują wilgoć od morza i przenoszą ją ponad górskimi szczytami i spuszczają ją na jałową ziemię, tak i nasze modlitwy oraz nasze ofiary przenoszone są przez Ducha Świętego i spuszczane na inne dusze, które tych modlitw i ofiar potrzebują.
W ten sposób dzieło zbawienia jest kontynuowane.
Arcybiskup Fulton J. Sheen