Spójrz w głąb własnego serca. Ja spojrzałem w głąb swojego. Doznałem ogromnego cierpienia w ciągu osiedziesięciu trzech lat mojego życia – cierpienia fizycznego i innego cierpienia. Nigdy nie powinno się ono przytrafić, a tymczasem trwało przez wiele lat. Niemniej, gdy spoglądam wstecz, wiem doskonale, że nigdy nie otrzymałem kary, na którą zasłużyłem. Bóg był dla mnie łagodny. Nie nałożył na mnie ciężarów, które równałyby się moim upadkom. Wydaje mi się, że jeśli spojrzymy w głąb naszych dusz, dojdziemy do podobnych wniosków, gdyż Bóg przemawia do nas w różny sposób. Jak określił to C.S. Lewis: „Bóg szepcze do nas w przyjemnościach, mówi do nas w naszym sumieniu, i krzyczy do nas w bólu”. Ból jest megafonem Boga. I odwrotnie niż fale, które marszczą się na strumyku, lub które widzisz, gdy wrzucasz kamień do stawu, fale bólu, zamiast rozchodzić się do odległych brzegów, zbliżają się coraz bardziej, aż dochodzą do centralnego punktu, w którym jest coraz mniej świata zewnętrznego, a tylko samo sedno. Nie ma tam już ego, zostaje tylko prawdziwa osoba, prawdziwe ja. I wtedy znajdujemy się sam na sam z Bogiem. To właśnie dzieje się w bólu.
Arcybiskup Fulton J. Sheen
Sowo jedynie sygnałem. Tylko przeżycie .