Przeszłość pozostaje z nami w naszych przyzwyczajeniach, w naszej świadomości zapamiętanej winy, w naszej skłonności do powtarzania tego samego grzechu. Nasze dawne doświadczenia są w naszej krwi, naszym umyśle i w każdym wyrazie twarzy, który przyjmujemy.
Sąd, który nas czeka, jest również z nami; prześladuje nas, wywołując w nas obawę i strach, nasze niepokoje i zmartwienia, dając nam poczucie braku bezpieczeństwa i niepewności.
Krowa lub koń żyją tylko chwilą obecną, bez wyrzutów sumienia lub trwogi, lecz człowiek nie tylko dźwiga ze sobą swoją przeszłość, lecz także obciążony jest zmartwieniami o swoją wieczną przyszłość.
Ponieważ przeszłość trwa w nim w formie wyrzutów sumienia lub winy, ponieważ przyszłość trwa w nim w formie jego niepokoju, wynika z tego, że jedynym sposobem na ucieczkę od obu tych ciężarów jest wynagrodzenie – zadośćuczynienie za zło wyrządzone w przeszłości i mocne postanowienie, aby unikać tego grzechu w przyszłości.
W jaki sposób czynimy wynagrodzenie? Rozprawienie się z przeszłością jest pierwszym krokiem i w podjęciu tego kroku należy pamiętać o istotnej różnicy między wybaczeniem a zadośćuczynieniem za grzechy.
Niektórzy z tych, którzy popełnili zło, błędnie uważają, że wystarczy, a o tym zapomną, skoro należy ono do przeszłości i mają je “z głowy”. Inni trwają w fałszywym przekonaniu, że skoro zły czyn został wybaczony, nie trzeba robić nic więcej. Każda z tych postaw jest niedoskonała, albowiem w każdej z nich brakuje miłości.
Wszyscy musimy zjednoczyć nasze krzyże z naszym Panem na Krzyżu, aby w ten sposób wykupić nasze wieczne zbawienie. Niecały rok temu (ok. 1970r.), rozmawiałem z papieżem Pawłem VI i powiedziałem: „Wasza Świątobliwość ma właściwie imię”. Został on nazwany Pawłem.
Paweł pielgrzymował od miasta do miasta i był kamienowany w Lystrze, w Derby, w Antiochii i Pisidii, zatem powiedziałem mu: „byłeś kamienowany przez swoich”.
„Tak”, odpowiedział, „otwieram moją pocztę o północy i w prawie każdym liście znajduję cierń i gdy kładę głowę na poduszce godzinę lub dwie później, tak naprawdę kładę ją na koronie cierniowej”.
„Lecz” – dodał – „nie wyobrażasz sobie, jak niewypowiedziana jest radość, którą cierpię”.
Następnie papież Paweł VI zacytował mi 24-ty wers listu św. Pawła do Kolosan: Teraz raduję się w cierpieniach za was i ze swej strony w moim ciele dopełniam braki udręk Chrystusa dla dobra Jego Ciała, którym jest Kościół.
„Cierpię to wszystko dla dobra Kościoła”, powiedział papież.
Właśnie w ten sposób powinniśmy pożytkować nasze cierpienie. Sądzę, że wielką tragedią świata jest cierpienie, które idzie na marne. Ludzie cierpią i nie mają nikogo, kogo mogą kochać i za kogo mogliby cierpieć. Miłość nie zabija bólu, ale go zmniejsza.
Nasz Pan, ustanawiając Sakrament Pokuty, dał jasno do zrozumienia, że istnieje różnica między wybaczeniem, a zadośćuczynieniem. Dlatego po spowiedzi następuje rozgrzeszenie lub wybaczenie, a następnie spowiednik mówi: “jako pokutę odmów…”
Następnie mówi on penitentowi, które modlitwy ma on odmówić lub jakie dobre uczynki ma zrobić, aby wynagrodzić za swoje grzechy.
Ogromny sens tego aktu staje się oczywisty, gdy przełożymy wykroczenie przeciw Bogu na czysto ludzki język.
Przypuśćmy, że ukradłem twój zegarek. Gdy sumienie zaczyna mnie wreszcie gryźć, przyznaję ci się do tego i pytam: „czy mi wybaczysz?”
Bez wątpienia wybaczysz, lecz jestem pewien, że powiesz również: “oddaj mi mój zegarek”.
Zwrócenie zegarka jest najlepszym dowodem szczerości mojego żalu. Nawet dzieci wiedzą, że musi istnieć przywrócenie równowagi zaburzonej przez grzech.
Dla przykładu, chłopiec, który stłucze szybę podczas gry w piłkę, często oferuje się: “zapłacę za nią”. Samo wybaczenie nie wykreśla przestępstwa. To tak, jak gdyby człowiek, po każdym grzechu, który popełni, musiał wbić gwóźdź w deskę, a za każdym razem, gdy grzech zostałby mu wybaczony, miałby wyciągnąć gwóźdź z deski. Człowiek ten wkrótce by odkrył, że deska była pełna dziur, których nie było tam na początku.
Podobnie, nie możemy wrócić do niewinności, którą zniszczyły nasze grzechy. Gdy odwracamy się od Boga grzesząc przeciw Niemu, palimy za sobą mosty, które trzeba teraz odbudować cierpliwą pracą.
Biznesmenowi, który zaciągnął wysoki dług, zostanie odebrana zdolność zaciągania kredytów. Dopóki nie zacznie spłacać dawnych zobowiązań, nie może prowadzić swej działalności. Nasze stare grzechy muszą zostać spłacone zanim będziemy mogli na nowo podjąć nasze życie.
Wynagrodzenie jest aktem płacenia za nasze grzechy. Gdy tego dokonamy, Boże przebaczenie jest dla nas dostępne. Jego przebaczenie oznacza przywrócenie stosunku miłości; podobnie się dzieje, gdy uraziliśmy przyjaciela – nie będziemy uważać, że nam wybaczył, dopóki nie zacznie nas kochać na nowo.
Boskie miłosierdzie jest zawsze obecne. Jego przebaczenie jest wiecznie gotowe, lecz skuteczność tego przebaczenia zostanie objawiona dopiero wtedy, gdy pokażemy Bogu, jak bardzo nam na nim zależy.
Ojciec syna marnotrawnego zawsze gotowy był mu w sercu przebaczyć, lecz syn marnotrawny nie mógł skorzystać z tego przebaczenia, dopóki nie przeżył przemiany, która sprawiła, że poprosił o przebaczenie i zaoferował, że odpokutuje za swoje przewinienia pracując jako służący w domu ojca.
Tak długo jak trwamy w przywiązaniu do zła, przebaczenie jest niemożliwe; jest to tak proste jak prawo, które sprawia, że do kogoś, kto żyje w otchłaniach jaskini, nie dochodzi światło słoneczne. Przebaczenie nie jest automatyczne – aby je otrzymać, musimy się na nie otworzyć.
Dowodem naszego żalu za popełnione winy jest nasza gotowość, by wykorzenić wadę, która spowodowała tę winę. Człowiekowi, który żywi głęboką urazę wobec swojego bliźniego i który wyspowiada się z niej w Sakramencie Pokuty, nie może zostać wybaczone, jeśli on nie wybaczy swojemu bliźniemu.
„Bo jeśli wy nie odpuścicie, i Ojciec wasz, który jest w niebie, nie odpuści przewinień waszych.” (Mk. 11:26)
Arcybiskup Fulton J. Sheen