Bóg działa w niewidoczny sposób

Człowiek, którego ewangelizowałem jakiś czas temu, Louis Budenz, były wydawca komunistycznej gazety Daily Worker, zmarł kilka lat temu. Niedawno rozmawiałem przez telefon z wdową po nim, która wspomniała nasze pierwsze spotkanie. Budenz jako wydawca Daily Worker, napisał do mnie: „Czy zechce ksiądz biskup zjeść ze mną kolację?” Było to kłopotliwe zaproszenie. Napisałem wiele artykułów przeciw komunizmowi, a on publikował na łamach Daily Worker teksty skierowane przeciwko mnie. Dopiero po jego śmierci dowiedziałem się, że Budenz zaprosił mnie na kolację na rozkaz szefa sowieckiego politbiura. Sowieci doszli do wniosku, że wyrządzałem im zbyt wiele szkód, a ponieważ Budenz w dzieciństwie posiadał wiarę, uznali, że to właśnie on powinien się ze mną spotkać. Wtedy jednak nie wiedziałem tego wszystkiego.

Gdy usiedliśmy przy stole, Budenz powiedział: „Powiem księdzu biskupowi, co komuniści mają księdzu za złe. Ksiądz nie wierzy, że Związek Radziecki jest krajem demokratycznym.”

„Jak może być on krajem demokratycznym” – odparłem – „w świetle artykułu 125 waszej konstytucji?”

Spytał: „O czym jest artykuł 125?”

„Wygląda na to” – odpowiedziałem – „że znam waszą konstytucję lepiej niż ty. Nie mówmy zatem o niej – pomówmy raczej o twojej duszy”.

Wiele lat później dowiedziałem się, że gdy wrócił do domu tego wieczora, powiedział on do żony: „Nigdy w życiu nie byłem tak wściekły. Oto występuję jako wysłannik Politbiura i mam rozmawiać o komunizmie z człowiekiem, który zna komunizm, a ten przywołuje artykuł 125 konstytucji i mówi mi: ‚nie jestem zainteresowany twoim komunizmem, chcę rozmawiać o twojej duszy’. Wyobraź sobie, o mojej duszy. Nie interesuje mnie to!”. Jego żona mówiła mi, że od tego dnia, gdy tylko pojawiałem się w słuchowiskach radiowych, wpadał w furię, gdy w mieszkaniu rozlegał się mój głos i nakazywał natychmiast wyłączyć to pudło. Pani Budenz powiedziała mi również: „Nie jestem katoliczką, byłam komunistką. Nie byliśmy małżeństwem, po prostu żyliśmy razem. Lecz czy wie ksiądz, że każdego wieczoru, zanim położyliśmy się spać, nachylał się nade mną i czynił znak krzyża na moim czole? Nie mogłam zrozumieć, dlaczego on to robi. Nie wiedziałam, co to był za znak”. 

Siedem lat później Budenz wysłał mi list, w którym prosił mnie, żebym zajął się jego duszą. Żona spytała go wtedy: „Dlaczego piszesz właśnie do niego? Przecież tak go nienawidzisz!”

Odpowiedział: „Ponieważ mówił on do mnie o mojej duszy. Od tego czasu wciąż byłem prawdziwie zmartwiony, zatroskany w duchu”.


Arcybiskup Fulton J. Sheen

Skomentuj

Proszę zalogować się jedną z tych metod aby dodawać swoje komentarze:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie z Twittera

Komentujesz korzystając z konta Twitter. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s