Pamiętam, że raz odwiedziłem pewnego człowieka w szpitalu. Gdy poprosiłem go, aby pojednał się z Bogiem, powiedział: „Przypuszczam, że powiesz mi, że pójdę do piekła.”
„Nie”, odpowiedziałem, „nie zamierzam ci tego powiedzieć.”
„Och”, odparł mężczyzna, „chcę iść do piekła”.
Odrzekłem: „Nigdy w życiu nie spotkałem człowieka, który chciał iść do piekła, więc usiądę koło ciebie, aby zobaczyć, jak tam idziesz”. Oczywiście nie zamierzałem siedzieć tak bezczynnie, ale byłem przekonany, że gdyby ów mężczyzna miał kilka minut tylko dla siebie, mógłby zmienić zdanie. Zatem siedziałem tak przy nim przez około 20 minut. Widziałem, że jego dusza toczy swoistą walkę.
Jakiś czas później zwrócił się do mnie: „Czy ksiądz naprawdę wierzy, że piekło istnieje?”
Zapytałem go: „Czy czujesz się wewnętrznie nieszczęśliwy? Czy napełnia cię strach? Czy jest w tobie przerażenie, niepokój? Czy wszystkie złe rzeczy z twojego życia skradają się teraz do ciebie niczym duch lub zjawa?” Nie upłynęło wiele czasu, zanim pojednał się z Bogiem.
Arcybiskup Fulton J. Sheen
Źródło: „Through the Year with Fulton Sheen”, 1985r., str. 200-201.
Była taka historia z życia Ekceclencji, kiedy chodził do jakiegoś mężczyzny, chyba przez miesiąc, na prośbę swej parafianki, chcąc mu umożliwić spowiedź. Facet był umierający i bardzo oporny czy wręcz wulgarny.
Ostatni raz przyszedł do niego bp Sheen z Panem Jezusem, ale ukrytym w bursie, w kieszeni sutanny.
Co się dalej wydarzyło – nie pamiętam. Stąd tez poszukiwanie tego tekstu.