Beatyfikacja, której nie było

Dziś, 21 grudnia 2019 r., miała się odbyć beatyfikacja czcigodnego Sługi Bożego, Fultona J. Sheena. Jak wiemy, została odłożona na czas nieokreślony. Jednym z kapłanów, którzy postanowili pojechać do Peorii na beatyfikację arcybiskupa Sheena, był ks. dr Marek Piedziewicz, autor książki poświęconej fenomenowi programu Life is Worth Living.

Mimo odwołania beatyfikacji, ksiądz Marek postanowił wybrać się do Peorii. Oto jego relacja z wczorajszej wizyty u grobu arcybiskupa Sheena oraz w muzeum poświęconym Fultonowi Sheenowi. Również zdjęcia, które ilustrują poniższą relację, zostały nadesłane przez księdza Marka.


 

Od dawna myślałem o tym, żeby pojechać do grobu arcybiskupa Fultona J. Sheena. Wyobrażałem sobie, że polecę do Nowego Jorku i pójdę do krypty arcybiskupów w katedrze św. Patryka. Tam przecież od 1979 roku spoczywało ciało ‚telewizyjnego biskupa’. Przyglądając się od dłuższego czasu sprawie konfliktu związanego z prawem do dysponowania ciałem duchownego nie sądziłem, że ostateczne rozstrzygnięcia zapadną tak szybko. A jednak – już w lipcu 2019 Sługa Boży został przewieziony do Peorii, miasta, w którym dorastał i gdzie otrzymał sakrament święceń kapłańskich. Wieść o tych wydarzeniach zmieniła więc moje myślenie nt. ewntulanej podróży do grobu arcybiskupa. Już nie Nowy Jork, ale Peoria. Ta zmiana sugerowała również, że nie będzie to podróż do grobu Sługi Bożego, ale błogosławionego Kościoła. Piętrzące się w proces beatyfikacyjnym problemy dobiegły końca. Pozostało już tylko czekać na ogłoszenie daty beatyfikacji. A ta, z pewnością, zostanie podana na dobrych kilka miesięcy wcześniej. Stąd zrodził się kolejny pomysł: żeby zaprosić do podróży na beatyfikacjię abpa Sheena inne, chętne osoby. Kilka zadeklarowało gotowość do udziału w takiej eskapadzie. Poczekamy tylko na datę beatyfikacji.

Gdy pamiętnego 18 listopada podano, że uroczystości odbędą się 21.12., plany legły w gruzach. Kto będzie w stanie pojechać za ocean w okresie przedświątecznym? Jak przygotować wyjazd w tak krótkim czasie? Co za pomysł – beatyfikacja zimą? A jednak – decyzja zapadła, nic nie poradzimy. Jednak myśl o uroczystości nie dawała mi spokoju. Stale powracało pytanie: a może jednak powinienem jechać? Nie, to niemożliwe. Mamy rekolekcje, mnóstwo spowiedzi przed świętami, przygtowywane jasełka w szkole. To nie możliwe. Jednak Pan widział to inaczej. Kiedy uzyskałem zgodę swojego proboszcza, żeby wziąć udział w beatyfikacji i upewniłem się, że znajdę zastępstwo gdy chodzi o moje obowiązki, decyzja leżała już tylko po mojej stronie. I zapadła. Wraz z ks. Piotrem Radomskim stwierdziliśmy w sobotę 30.11., że pojedziemy do Peorii na beatyfikacjię arcybiskupa Fultona Sheena. Wielka radość mnie ogarnęła, że będę mógł uczestniczyć w tak niezwykłym wydarzeniu, o którym rozmawiałem z wieloma osobami od kilku dobrych lat. Zobaczę na własne oczy bratanicę arcybiskupa, dzięki której jego ciało zostało przewiezione do Peorii, co otworzyło drogę do beatyfikacji. Będzie tam zapewne mały James Fulton Engstrom, cudownie wskrzeszony chłopiec, którego przypadek został uznany za cud przypisywany wstawiennictwu arcybiskupa w jego procesie beatyfikacyjnym. Będzie, wreszcie, Daniel Jenky, biskup Peorii, który zrobił tak wiele dla sprawy beatyfikacji. Wszystko będzie niezwykłym, duchowym i ludzkim przeżyciem, które na całe życie zostanie w sercu i pamięci. Jest się więc czym cieszyć.

Ta radość trwała zaledwie przez pięć dni. Skończyła się konsternacją na wiadomość, że beatyfikacja została odłożona w czasie. Z jakiego powodu? Jak to możliwe? Co się wydarzyło? Dostępne informacje na temat wstrzymania beatyfikacji sugerują, że ta decyzja jest bardzo dziwna i ma wątpliwe uzasadnienie. Owszem, być może istnieją jeszcze przesłanki, których nie znamy. Także takiej możliwości nie można wykluczyć. Jednak żal w sercu pozostaje. Człowiek, który tyle zrobił dla Kościoła, który doprowadził do Chrystusa tak wielu ludzi, nawet po śmierci został potraktowany w sposób, który budzi zdziwienie i niesmak. Nie mogę jednak odwołać swojej podróży. Zbyt wiele przygotowań jest już w toku. Nie ma jak się wycofać.

I tak dziś, tj. 20.12. w przeddzień planowanej beatyfikacji wysiadłem na przystanku autobusowym w Peorii. Od samego rana byłem bardzo szczęśliwy, wewnętrznie radosny. W jakimś sensie spełniało się moje marzenie. Poszedłem najpierw do muzeum Arcybiskupa, a po zwiedzaniu ekspozycji, do katedry. Była jeszcze zamknięta. Wraz z księdzem Piotrem i innym, amerykańskim duchownym, byliśmy pierwszymi osobami, które do niej weszły w samo południe. Na wprost bocznych drzwi świątyni ukazał się ołtarz z wizerunkiem Matki Bożej Nieustającej Pomocy, a pod nim marmurowy sarkofag z ciałem duchownego. Obok dwa klęczniki. I cisza. Wszystko sprzyjało skupieniu i modlitwie. Tyle o Tobie czytałem. Tyle o Tobie opowiadałem innym. Przeczytałem Twoją niejedną książkę. Byłem poruszony na wieść o ludziach, których prowadziłeś ku Bogu. Wielokrotnie czułem się zainspirowany Twoimi wypowiedziami i stylem życia. Tak często odwoływałem się do Twoich poruszających słów we własnych kazaniach. Pisałem o Tobie i o Twoim dziele. A przecież zmarłeś jeszcze zanim ją się urodziłem. Teraz – klęczę przy Twoim grobie. Jestem wewnętrznie rozpromieniony i bardzo szczęśliwy. Powiem Ci o tym, co dla mnie ważne. I o tych, których przywiozłem w swoim sercu.

Po kilku minutach do grobu arcybiskupa Sheena zaczęło przybywać sporo ludzi. Pewnie niektórzy z nich także wybierali się na beatyfikacjię. Dziś razem z nimi modliłem się przy grobie arcybiskupa, który także mnie, polskiego księdza, pociąga wewnętrznie do Chrystusa. Wychodzę z katedry. Patrzę na zegarek: 13:00. Naprawdę? Godzina minęła tak szybko? Czytałem o tym, jak Ty, Księże Arcybiskupie, każdego dnia trwałeś przy Jezusie przez równa godzinę. I to było dla mnie inspiracją. Dziś ja spędziłem godzinę przy Tobie. I jestem bardzo szczęśliwy z tego powodu. Trzeba jednak wracać. Za chwilę przyjedzie autobus i zabierze mnie do Miasta Wiatrów, skąd niedługo na skrzydłach wiatru powrócę do Ojczyzny. Siedzę właśnie w autobusie i jadę po drogach stanu Illinois kreśląc te słowa. I myślę sobie, że choć nie było mi dane cieszyć się Twoją beatyfikacją, Księże Arcybiskupie, to jednak wyjechałem od Twojego grobu bardzo zadowolony. Pewnie poczekamy jeszcze na utęsknione uroczystości. Widziałem jednak ludzi, którzy przychodzili do Twojego grobu by modlić się przy nim. I myślę sobie, że Twoja świętość nie tylko dla mnie jest oczywista. Choć Twój grób znajduje się kilka tysięcy kilometrów od miejsca, gdzie żyję, będziesz mi teraz jeszcze bardziej bliski.

ks. Marek Piedziewicz

 

 

 

2 uwagi do wpisu “Beatyfikacja, której nie było

  1. Pingback: Беатифікація, якої не було | CREDO

Skomentuj

Proszę zalogować się jedną z tych metod aby dodawać swoje komentarze:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s