Im bardziej kochamy Jezusa, tym łatwiej jest należeć wyłącznie do Niego. Skąd wiem, że jestem w łachmanach? Ponieważ widzę Jego piękno w stule i ornacie Jego kapłaństwa. Skąd wiem, że każda sadzawka, z której piję, napełniona jest stagnującymi wodami? Ponieważ widzę żywy strumień wód wypływających z Jego boku. Celem podróży kapłańskiego życia nie są zatem trzęsawiska i mokradła, ale ocean miłości. Rozpoznaję wszystkie dysonanse swego życia przysłuchując się muzyce Jego głosu. Obejmuje mnie On swymi ramionami i czuję głębię mojego żalu. To u brzegu Jego wód pragnę. To na widok Jego Eucharystycznej Manny łaknę. To na widok Jego uśmiechu zalewam się łzami. To z powodu Jego miłości nienawidzę siebie. To Jego miłosierdzie wywołuje we mnie skruchę. Możemy mieć aniołów, aby nas strzegli – o tak – lecz nie po to, aby nas osądzali. Osądzi nas jedynie Doskonała Dobroć i to jest naszą nadzieją. I to właśnie zbawia. Dlatego ufam w Jego miłosierdzie i kocham Go ponad wszelkie miłości i nigdy nie zdołam Mu podziękować za to, że dał mi łaskę kapłaństwa. Wszedłem na drogę kapłaństwa z głębokim poczuciem niegodności. U końca drogi moje poczucie niegodności jest jeszcze głębsze, lecz mimo iż przychodzę w łachmanach, wiem, że syn marnotrawny został przyodziany w szatę sprawiedliwości.
Arcybiskup Fulton J. Sheen
Źródło: „Treasure in Clay. The Autobiography of Fulton J. Sheen”, 1980 r., str. 212-213.