O częstej spowiedzi (część 1)

Kanonik Mullin ze Szkocji powiedział mi kiedyś, że gdy pewnego wieczoru siedział w konfesjonale, przystąpił do spowiedzi mały chłopiec. Kanonik spytał go: „Dlaczego nie przyszedłeś dziś po południu, gdy słuchałem spowiedzi dzieci?”

Chłopiec odparł: „Nie miałem żadnych grzechów, musiałem poczekać, aż je popełnię”.
 
Na początek powiem wam, że żyjemy w pierwszym okresie historii, w którym świat zaprzeczył istnieniu winy i grzechu. Każdy wierzy dziś w to, że został niepokalanie poczęty. Nie ma grzeszników, jesteśmy tylko pacjentami, lecz nie jesteśmy penitentami.
 
Zastanawiające jest, że Karl Menniger z Instytutu Psychiatrycznego Menningera w Kansas napisał właśnie książkę zatytułowaną: „Co stało się z grzechem?”.
 
Podczas gdy moralni teologowie, jak również katechizm zarzucili ideę grzechu, psychiatra przypomina nam, że grzech istnieje. Mówi on, na przykład, gdy że teologowie porzucili grzech, podnieśli go prawnicy i grzech stał się przestępstwem. A później, gdy prawnicy go porzucili, podnieśli go psychiatrzy i grzech stał się kompleksem.  
 

Tymczasem grzech jest rzeczywistością w świecie, której musimy stawić czoła, gdyż wszyscy jesteśmy grzesznikami. Wszyscy. Prawda jest taka, że nie możemy dostąpić Boskiego miłosierdzia, dopóki nie uznamy, że jesteśmy grzeszni.

Co się dzieje, gdy wypieramy się winy i grzechu? A to właśnie czynimy. Mężczyźni grzeszą i nie przykładają do tego wagi. To samo jest z kobietami. Ma to ogromny wpływ na nasze umysły i czasem na nasze ciała, jeśli nie uświadamiamy sobie naszych grzechów i jeśli nie wyznajemy ich przed Zbawicielem.

 
Z pewnością słyszeliście o przeszczepie narządów w medycynie – o transplantacji nerek lub serca. Często czytaliście również o tym, że przeszczep nerki lub przeszczep serca się nie udał. Dlaczego? Ponieważ organizm odrzucił te narządy. W naszym ciele są przeciwciała, które mogą odrzucić nowy organizm.
 
Nasza dusza działa w ten sam sposób. Ma ona przeciwciała i jeśli wniknie do niej grzech, jesteśmy niespokojni. Nasz umysł jest nieszczęśliwy. Przypomina to złamaną kość. Taka kość boli. Dlaczego? Ponieważ nie znajduje się ona w tym miejscu, w którym powinna się znajdować.
 
Podobnie dzieje się, gdy nasze sumienie jest w niewłaściwym miejscu. Wtedy cierpimy. Odczuwamy niepokój sumienia, dyskomfort. Możemy spróbować przykryć ten stan poprzez picie, rozrywkę i tak dalej. Jednakże w momentach ciszy wina znów się uwidacznia.
 
Przypomnijmy sobie skutki winy przedstawione nam przez Szekspira. Zastanówmy się nad tym. O ile dobrze pamiętam, Szekspir urodził się w 1564r. i zmarł w 1616r. Setki lat zanim powstała psychiatria, Szekspir opisał kompleks – psychozę w umyśle Makbeta i neurozę w umyśle Lady Makbet.

Makbet i Lady Makbet postanowili zabić króla, aby objąć tron. Popełniwszy morderstwo Makbet wciąż zdaje się widzieć nóż. Mówi on:
Jest-li to sztylet, co przed sobą widzę, z zwróconą ku mej dłoni rękojeścią?

Nie było żadnego noża. Była to psychoza. W ten sposób wina wychodziła na wierzch. 
 
Tymczasem Lady Makbet myła swe dłonie co kwadrans. Widziała krew na swoich dłoniach i pytała.
Mógłżeby cały ocean Te krwawe ślady spłukać z mojej ręki?

Nie było krwi na jej dłoniach. Tak wypieranie winy działało na jej umysł.
 

Pewnego razu przyszła do mnie kobieta w sprawie swojego brata i powiedziała:

„Od pięciu lat chodzi on do lekarza i jego stan nie ulega poprawie. Waży już tylko 45kg. Czy Biskup zechciałby go zobaczyć?”

„Jeśli jego problem są natury psychicznej, nie będę mógł mu pomóc, to rola psychiatry. Jeśli jednak istnieje moralne podłoże jego stanu, będę mógł mu pomóc”

Mężczyzna wszedł do pokoju. Ważył ok. 45 kilogramów, kruchy, przerażony. 

 

Powiedziałem do niego: “Mów do mnie przez około pół godziny. Nie będę ci przerywał”

Mówił przez około 40 minut. Wtedy powiedziałem:

„Ile pieniędzy ukradłeś?”

„Nic nie ukradłem”

„Ile dokładnie ukradłeś?” – spytałem.

„Nie jestem złodziejem. Nic nie ukradłem.”

„Ile dokładnie ukradłeś?” – spytałem ponownie.

„Trzy tysiące dolarów” – powiedział. „Skąd wiedziałeś, że ukradłem?”

„Nie wiedziałem, że ukradłeś. Gdy mówiłeś do mnie, powiedziałeś w pewnym momencie, że gdy odkładasz pieniądze do pudełka, zawsze najpierw je czyściłeś. Pomyślałem, że miałeś brudne pieniądze”.

„Tak,” powiedział. „Ukradłem trzy tysiące dolarów.”

Załatwiliśmy sprawy w ten sposób, żeby oddać te pieniądze, a on wrócił do zdrowia. Była to wina, która obciążała jego duszę.

 
Pomyślcie, moje drogie panie, jak wiele psychicznie udręczonych kobiet będziemy mieli w Stanach Zjednoczonych za dziesięć lub piętnaście lat, gdy wina wypływająca z aborcji zacznie atakować umysł i duszę. Obecnie usprawiedliwiają one aborcję mówiąc, że wszyscy to robią i że jest to tylko tkanka bliznowata.
Ecografías.12_semanas

Źródło: Wikicommons

 
Do pewnego lekarza przyszła dziewczyna mówiąc mu, że jest to tylko tkanka bliznowata i prosząc go o rozczłonkowanie jej. Lekarz zapytał:
 
„Jak chciałaś nazwać tę tkankę bliznowatą?”

Zatem za kilka lat wina wyjdzie na wierzch w bardzo szczególny sposób, mimo że obecnie może ona nie być w ogóle odczuwana. Wina niekoniecznie objawia się natychmiast. Widać to bardzo dobrze na przykładzie życia króla Dawida.
 
Pewnego dnia król Dawid znajdował się na tarasie swojego pałacu i ujrzał naglę kobietę na tarasie nieopodal. Miała ona na imię Batszeba. Poprosił ją, aby przyszła i obejrzała jego obrazy. I pokochał Batszebę, niezbyt mądrze, pokochał ją zbyt mocno.
 
I stała się brzemienna.
 
Mąż Batszeby, Uriasz, walczył w tym czasie na wojnie. Dawid wezwał go z powrotem, gdyż 

jako król mógł to zrobić i powiedział: „Idź do domu do swojej żony.”

„Nie, jestem na wojnie. Nie wolno nam być z naszymi żonami w czasie walki” – powiedział Uriasz.

Król Dawid spoił go i powiedział: “Idź do domu”. Uriasz zasnął przed drzwiami pałacu króla Dawida. Król próbował wrobić Uriasza w ojcostwo swojego dziecka. Gdy mu się to nie udało, powiedział do generała:

„Ustaw go na linii frontu. Mężczyźni muszą ginąć w walce. Może Uriasz zostanie zabity.”

Uriasz został zabity. Nie martwiło to Dawida, dopóki siedem lub osiem miesięcy później nie przyszedł do niego prorok Natan i powiedział mu:

„Dawidzie, mam problem i ty, jako król, musisz go rozwiązać. Był sobie biedny człowiek, który posiadał tylko jedną małą owcę. Sąsiadem biedaka był bogaty mąż, który ukradł owcę i wydał ucztę dla swoich bogatych przyjaciół.”

Dawid mu odpowiedział, „Tak nie może być. Zapłaci on za to swoim życiem, a zabrana własność zostanie oddana w czwórnasób.”

Natan rzekł, „Ty jesteś tym człowiekiem. Zabrałeś owieczkę Uriaszowi. I zabiłeś tę owieczkę. Tą owcą była Batszeba, którą zabrałeś od jej męża”

I w tym momencie król Dawid usiadł i napisał słynny psalm nr 51: „Zmiłuj się nade mną, Boże, w swojej łaskawości„.

 
Arcybiskup Fulton J. Sheen

Jedna uwaga do wpisu “O częstej spowiedzi (część 1)

Skomentuj

Proszę zalogować się jedną z tych metod aby dodawać swoje komentarze:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie z Twittera

Komentujesz korzystając z konta Twitter. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s