Gdy w Wielki Piątek nasz Zbawiciel oddał ducha swojemu Niebieskiemu Ojcu i gdy był tak zimny jak wszyscy martwi ludzie, jego przyjaciele, którzy uprzednio zamknęli się w swoich domach oraz anonimowi czciciele, którzy dotąd pozostawali w ukryciu, zaczęli stopniowo się pojawiać. Nie było ich z Nim w chwilach Jego agonii, gdy ich potrzebował, lecz trwali przy nim w Jego Śmierci, plotąc wieńce nagrobne, roniąc lśniące łzy i wychwalając Zmarłego. Jednym z tych przyjaciół był Józef z Arymatei, który – miłując potajemnie Zbawiciela – nie był wystarczająco odważny, aby wyznać to za Jego życia. Pragnął on teraz zmniejszyć swoje wyrzuty sumienia ofiarując swój grób dla straconego Przyjaciela. Ten zamożny członek Sanhedrynu udał się śmiało do Piłata i poprosił go o Ciało Jezusa. Celem Józefa było uchronienie naszego Pana od haniebnego pochówku, np. od wrzucenia Go na wysypisko śmieci, na które wrzucane były ciała przestępców, a czasem nawet podpalane.

Giovanni Girolamo Savoldo (ok. 1480-po 1548), „Chrystus z Józefem z Arymatei”
Piłat zaskoczony był tym, że nasz Pan już nie żył i wysłał centuriona, który miał oficjalnie stwierdzić Jego Śmierć. Usłyszawszy relację centuriona, Piłat spełnił prośbę Józefa z Arymatei. Józef powrócił więc na Golgotę, zdjął Jezusa z Krzyża, zawinął Go w uprzednio nabyty całun i złożyli Go w grobie wykutym w skale. Jedynie grób nieznajomego okazał się być odpowiednim dla tego, który nie zna Śmierci.
Arcybiskup Fulton J. Sheen
Źródło: „Our Grounds for Hope. Enduring Words of Comfort and Assurance”, 2000 r., str. 36-37.