
Najpoważniejszym zagrożeniem, przed którym stoi Kościół w przyszłości, jest upolitycznienie, czyli przekształcenie teologii w politykę, seminariów w szkoły służby społecznej, a głoszenia Słowa Bożego w mgliste pojęcie „obecności”. Intelektualna amnezja powoduje, że niektórzy w Kościele zapominają o demonicznej mocy kryjącej się za Exousiai, czyli mocami tego świata (1 Kor 15, 24). Zapomina się również o tym, że modlitwa jest najistotniejszą akcją polityczną, jaką może podjąć chrześcijanin. Życie modlitewne jest o wiele ważniejsze niż wszelkie protesty, palenie, demonstracje, odmawianie modlitw na Piątej Alei przed kamerami telewizyjnymi i poszczenie na schodach ratusza, aż do całkowitego zapomnienia słów: „Kiedy pościcie, nie bądźcie posępni jak obłudnicy. Przybierają oni wygląd ponury, aby pokazać ludziom (NBC, ABC i CBS), że poszczą” (Mt 6, 16). W prawie każdym przypadku, gdy dochodziło do odejścia kapłanów i zakonników od Chrystusa Ofiarującego i Ofiarowanego, skutkowało to zaniedbaniem modlitwy, zdradą prawdy objawionej lub apostazją. To, co faktycznie ma miejsce, jest sakramentalną wulgaryzacją politycznego ekstremizmu. Ponieważ Kościół niekiedy nie nadąża z wdrażaniem zasad sprawiedliwości społecznej, niektórzy duchowni, szybując od ignorancji do uniesień, porzucają ambony na rzecz rewolucyjnej, wtórnej paplaniny i pustego socjologicznego rock-and-rolla. Stają się ogonami latawców i homiletycznymi pistoletami na wodę. Gdy pojawi się antychryst, będzie on – jak przestrzega św. Tomasz z Akwinu – Potestas Politica (łac. władza polityczna – przyp. tłum.).
Arcybiskup Fulton J. Sheen
Źródło: „Those Mysterious Priests”, 1974 r., str. 70.