Wszyscy to robią

Współczesne poddawanie Kościoła próbom jest ściśle związane z „opinią większości”. Na przykład: „Wszyscy to robią”; „Nikt w to nie wierzy od czasu Soboru Watykańskiego”; „Jesteście zacofani”; „Dajcie sobie z tym spokój”; „Cały świat zmierza w innym kierunku”. Ciężko jest na plebanii, gdy jeden kapłan chce służyć ludziom o każdej porze, a reszta księży mówi: „Wszyscy pracują tylko osiem godzin”. Upominanie się o prymat Chrystusa w wychowaniu jest dla niektórych nauczycieli czymś bliskim ukrzyżowania, gdy większość z nich mówi: „Trochę cudzołóstwa czy marihuany im nie zaszkodzi. Dziś wszystkie dzieci to robią”.

Próba „większości” może sprawiać wrażenie, że ten, kto się jej sprzeciwia, jest umysłowym kaleką. Przyjrzyjmy się jednak dwóm przykładom opinii „większości”: jednemu z Nowego Testamentu i jednemu ze Starego. Podczas procesu naszego Najświętszego Pana przed Piłatem w Jego obronie padł tylko jeden głos – głos kobiety, Klaudii Prokuli. Tłum prawie zawsze popiera ukrzyżowanie Chrystusa. Różnica między demokracją a ruchami masowymi jest następująca: w demokracji jednostki decydują same o sobie; w ruchu masowym determinacja przychodzi nie od jednostek, lecz od przywódców z byczymi rogami, jakimi byli faryzeusze, którzy w tłumie przed Twierdzą Antonia wznosili okrzyki nawołujące do śmierci Chrystusa. Mimo że „wszyscy” byli za wyeliminowaniem Chrystusa, większość nie miała racji.

W Starym Testamencie większość opowiadała się za oddawaniem czci „złotemu cielcowi”, a nawet ofiarowała swoje złoto na jego wykonanie. Kiedy Mojżesz sam się im sprzeciwił, Aaron, ich rzecznik, użył najgłupszej wymówki, jaka kiedykolwiek wyszła z ust człowieka: „I złożyli mi [złoto], i wrzuciłem je w ogień, i tak powstał cielec” (Wj 32, 24). Mojżesz miał rację, większość się myliła. Tak samo będzie na koniec: „Czy jednak Syn Człowieczy znajdzie wiarę na ziemi, gdy przyjdzie?” (Łk 18, 8).

Inny przykład dotyczy dwunastu szpiegów, którzy zostali wysłani przez Mojżesza, aby zbadać Ziemię Obiecaną. Było to bardzo krótko po wyjściu z Egiptu. Po powrocie szpiedzy złożyli dwa raporty: Raport Większości i Raport Mniejszości. Raport Większości stwierdzał, że kraina ta nie może być zdobyta. „[Ten k]raj (…) jest krajem, który pożera swoich mieszkańców. Wszyscy zaś ludzie, których tam widzieliśmy, są wysokiego wzrostu.  Widzieliśmy tam nawet olbrzymów (…) a w porównaniu z nimi wydaliśmy się sobie jak szarańcza i takimi byliśmy w ich oczach” (Lb 13, 32-33). Raport Mniejszości, który przekazali Kaleb i Jozue, zawierał stwierdzenie, że Pan obiecał im ziemię: „Trzeba ruszyć i zdobyć kraj – na pewno zdołamy go zająć” (Lb 13, 30). Lud stanął po stronie większości i – jak to często bywa, gdy w grę wchodzi wiara – „Izraelici szemrali przeciwko Mojżeszowi i Aaronowi. Całe zgromadzenie mówiło do nich: «Obyśmy byli pomarli w Egipcie albo tu na pustyni».  I rzekł Pan do Mojżesza: «Dokądże jeszcze ten lud będzie Mi uwłaczał? Dokądże wierzyć Mi nie będzie mimo znaków, jakie pośród nich zdziałałem? » (Lb 14, 2,11).

Pan Bóg ukarał ich za to, że Mu nie ufali; za każdy dzień pobytu szpiegów w Jerychu Izraelici musieli spędzić jeden rok wędrując przez pustynię, czyli w sumie czterdzieści lat. Co więcej, żaden z nich, z wyjątkiem Jakuba i Kaleba, nie wszedł po upływie tego czasu do Ziemi Obiecanej; całe pokolenie wymarło na pustyni. Za każdym razem gdy niezbędne jest podjęcie wysiłku, walki i ofiary, większość ludzi narzeka i nawołuje do powrotu do Egiptu lub do duchowego niewolnictwa.

Od czasu do czasu pojawiają się statystyki mówiące, że większość kobiet katolickich dokonuje aborcji; niezależnie od tego, czy jest to prawda, czy nie, faktem pozostaje, że wiele z nich to czyni. Z takich statystyk, ze zgromadzonych nazwisk księży czy zakonnic, które sprzeciwiają się moralnej prawdzie Kościoła, wypływa założenie, że sama siła liczb dowodzi, iż mają oni rację. Zarówno wtedy, w Kadesz , jak i w naszych czasach, ufność w Kościół i jego zwierzchnika może okazać się męką. Ale Bóg nie porzucił swojego ludu wtedy, tak samo jak nie porzuca go teraz. Ci, którzy „nie popierają tego” muszą wstawiać się za tymi, którzy „popierają to”. „Odpuść więc winy tego ludu według wielkości Twego miłosierdzia” – wołał Mojżesz – „tak jak znosiłeś ten lud od Egiptu aż dotąd” (Lb 14, 19).

Wierzę, że Humanae Vitae jest jednym z największych sprawdzianów Kościoła naszych czasów. Żyjemy w czasach rozwiązłości moralnej, które cechuje uchylanie się od odpowiedzialności za wychowywanie dzieci i oddzielanie miłości doświadczeń cielesnych od miłości osoby. W tym świecie, który zrywa więź między miłością a życiem, Paweł VI potwierdza głęboki związek między nimi. Nie była to decyzja nieomylna; zbyt wyraźnie oddzieliłaby ona owce od kozłów; była to tylko moralna decyzja Głównego Pasterza, której – jak powiedział Sobór Watykański – wierni powinni się podporządkować.

To, co się stało, można porównać do rozłamu w narodzie izraelskim, gdy szpiedzy złożyli swoje raporty. Jednostki, pojedynczo lub w porozumieniu z innymi, natychmiast zbuntowały się przeciwko decyzji Kościoła. Gra toczyła się o to, czy moralny Pasterz Kościoła, który podjął decyzję po długich studiach i modlitwach, zostanie przyjęty czy odtrącony.

Prasa i niektórzy teologowie powiedzieli, że Ojciec Święty nie powinien nigdy ogłosić encykliki Humanae Vitae, ponieważ PODZIELIŁA ONA KOŚCIÓŁ. Oczywiście, że podzieliła, podobnie jak Eliasz podzielił tych, którzy musieli wybierać między Baalem a Bogiem; podzieliła ona Kościół, podobnie jak podzielił go nasz Zbawiciel: „Kto nie zbiera ze Mną, rozprasza” (Mt 12:30). Z pewnością przerzedziło to szeregi Kościoła, tak jak rozkaz Boży dla Gedeona, który zmniejszył liczebność swych wojsk armii z trzydziestu do dziesięciu tysięcy i z dziesięciu tysięcy do trzystu żołnierzy, aby stoczyć bitwę z armią liczącą około pięćdziesięciu tysięcy ludzi. Humanae Vitae, abstrahując od swojej nauki, jest być może najważniejszym dokumentem kościelnym w czasach nowożytnych. Dzięki niemu Kościół dowiedział się, jak wielu podąży za ciałem zamiast za duchem.

Być może Pan przerzedzi swoje szeregi w przygotowaniu na wielkie starcie z demonicznymi siłami zła. Ludzki charakter nie tyle wykuwany jest w codziennych, drobnych wyborach, lecz w kilku kryzysach życiowych, gdy gra toczy się o wielką stawkę. Prawdziwe katolickie życie nie składa się z rutynowych aktów pobożności; kształtuje się ono w kryzysie, gdy trzeba dokonać wielkiego wyboru; możemy albo zjednoczyć się z Pasterzem, albo przeciwko Niemu. To właśnie dlatego dni, w których żyjemy, są wielkie. Możemy podejmować decyzje, których następstwa odczujemy w wieczności.

Arcybiskup Fulton J. Sheen

Źródło: „Those Mysterious Priests”, 1978 r., str. 140-143.

Skomentuj

Proszę zalogować się jedną z tych metod aby dodawać swoje komentarze:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie z Twittera

Komentujesz korzystając z konta Twitter. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s