Kapłan nie ma problemu z tożsamością

Kapłan nie należy do siebie, należy do Chrystusa. Nigdy nie musi się martwić, kim jest; nie należy do siebie. Jest własnością Chrystusa. Ambasador oddaje swoją ludzką naturę Chrystusowi jako narzędzie służące do kontynuacji aż do końca czasów nauczania, rządzenia i uświęcania misji Chrystusa dla dobra ludzkości. „Dar duchowy, otrzymany przez prezbiterów w święceniach, przygotowuje ich nie do jakiejś ograniczonej i zacieśnionej misji, lecz do najszerszej i powszechnej misji zbawienia „aż po krańce ziemi” (Dz 1, 8)[1]„.

Również biskup nie jest posłany najpierw do diecezji a przypadkowo do świata. Przede wszystkim jest posłany, aby pojednać całą ludzkość i tylko ze względów jurysdykcyjnych powierzony mu zostaje mały kawałek ziemi. Chrystus, który go posyła, nie był osobą ludzką. Tym „Kimś”, kto poprzedzał Jego ludzką i Boską naturę, było Słowo Boże. Podobnie jak ludzka natura Chrystusa nie miała osoby ludzkiej, która ograniczałaby działania tej natury, tak też, gdy kapłan oddaje się Chrystusowi jako Jego narzędzie pojednania, traci on i porzuca swoje ego. W idealnym przypadku Osoba Chrystusa zaczyna brać górę. „Teraz zaś już nie ja żyję, lecz żyje we mnie Chrystus” (Ga 2,20).

Ekstaza życia ambasadora polega na takim pomniejszeniu własnego ego, aby Osoba Chrystusa przewodniczyła całej jego istocie. Nie należy mylić ról Chrystusa i Jego ambasadorów, ale istnieje wzajemne przenikanie się i to jest warunek owocności. „Ja jestem krzewem winnym, wy – latoroślami. Kto trwa we Mnie, a Ja w nim, ten przynosi owoc obfity” (J 15, 5).

Zachowując pełną świadomość tego faktu, kapłan ma ogromną moc czynienia dobra. „Wszystko mogę w Tym, który mnie umacnia. ” (Flp 4,13). Podczas gdy ludzie światowi mogą się chwalić pośród przyjemności i rosnących zysków: „To jest życie”, nieświatowy kapłan nie może myśleć w tych kategoriach: „Dla mnie bowiem żyć – to Chrystus” (Flp 1,21).

Gdy ten świat coraz bardziej dochodzi do wniosku, że życie nie ma sensu i debatuje nad tym, czy „być albo nie być”, kapłan trzyma w ręku sekret życia. Nie tkwi ono w filozofii, ale w Osobie, a motywacją do przetrwania życia jest „Jestem zakochany w Chrystusie”. Owa duchowa dyktatura dotyczy umysłu: „To dążenie niech was ożywia; ono też było w Chrystusie Jezusie” (Flp 2,5); woli: „Albowiem to Bóg jest w was sprawcą i chcenia, i działania zgodnie z [Jego] wolą” (Flp 2,13-14); i ciała: „Niechże więc grzech nie króluje w waszym śmiertelnym ciele, poddając was swoim pożądliwościom. Nie oddawajcie też członków waszych jako broń nieprawości na służbę grzechowi, ale oddajcie się na służbę Bogu jako ci, którzy ze śmierci przeszli do życia, i członki wasze oddajcie jako broń sprawiedliwości na służbę Bogu. Albowiem grzech nie powinien nad wami panować, skoro nie jesteście poddani Prawu, lecz łasce” (Rz 6,12-14).

Jest to przeciwieństwo opętania diabelskiego, w którym zły duch opanowuje człowieka, mówi za niego, działa za niego i daje mu siłę, której inaczej by nie miał. Wolność jest naszą własnością, którą możemy oddać. Każdy mężczyzna zakochany w kobiecie oddaje swoją wolność: „Twoja wola jest moim pokojem”. W szerszej przestrzeni życia wolność oddaje się anonimowej władzy czasu: „W tym roku ubierają się na zielono”. ” Oni mówią.” Nikt nie wie, kim są „oni”. Kapłan też oddaje swoją wolność, ale oddaje ją Nieskończonej Mocy i Miłości i w ten sposób cieszy się „wolnością i chwałą dzieci Bożych” (por Rz 8, 21).

Jeśli istnieje jakiś problem, którego kapłan nigdy nie powinien mieć, jest nim problem tożsamości. On wie, kim jest i gdzie się znajduje. Jeśli pytanie to pojawia się u kogoś, kto jest skądinąd normalny, może być ono spowodowane konfliktem osobowości; życie Chrystusa i życie jego własnego ego znajdują się w stanie wojny domowej. Problem tożsamości pojawia się z powodu zanegowania granic, limitów i praw. Po czym poznajemy tożsamość stanu Nowy Jork? Po jego granicach. Jak możemy poznać tożsamość boiska do baseballu? Po liniach faulu. Gdy tylko porzuca się granice lub „tak daleko – nie dalej”, brakuje tej zewnętrznej rzeczywistości, która zapewnia mu stałą tożsamość. Odmowa przyjęcia norm i praw niszczy świadomość tożsamości, podobnie jak wybuch kotła niszczy jego tożsamość jako zbiornika pary pod stałym ciśnieniem.

W obecnych czasach konformizmu, gdy ideałem niektórych zakonników i duchownych jest utożsamianie się ze światem, wzrasta liczba zaburzeń psychicznych. Niektórzy oddają się Chrystusowi, mówiąc: „Nie należę do siebie, jestem Twój”, a później rozwodzą się z Chrystusem, aby uczynić ducha świata wyznacznikiem wartości. Powstaje straszliwe napięcie, które zostaje pogrzebane w podświadomości za pomocą ataków na Kościół lub celibat. Człowiek, który w świecie nigdy nie został podniesiony do ambasadorstwa i intymności z Chrystusem, nie jest w stanie odgadnąć straszliwej męki tych, którzy zrezygnowali z tej intymności z Królem. Sekretem pokoju jest zanegowanie ego, tak aby Chrystus mógł królować. Jak napisała Simone Weil: „Uczestniczymy w tworzeniu świata poprzez dekreację samych siebie”. Zostaliśmy stworzeni z niczego, a wracając do niczego, dotykamy Boga, albowiem stworzenie nastąpiło ex nihilo. „Potrzeba, by On wzrastał, a ja się umniejszał” (J 3, 30). Żaden kapłan, który pojmuje swoją misję, nie powiedziałby nigdy: „Muszę być sobą”. Raczej: „Muszę należeć do Niego”. To ostatnie sformułowanie nie tylko jest poprawniejszą formą gramatyczną; stanowi ono bardziej solidną teologię.

Arcybiskup Fulton J. Sheen

Źródło: „Those Mysterious Priests”, 1970 r., str. 210-213.


[1] Dekret o posłudze i życiu kapłanów „Presbyterorum ordinis”, nr 10.

Skomentuj

Proszę zalogować się jedną z tych metod aby dodawać swoje komentarze:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s